czwartek, 17 października 2013

Rozdział 8

*Tomson*
Obudził mnie sygnał wiadomości. 'Tomsi...Gdzie Ty znów byłeś? martwie sie o Ciebie. Twoja M.'
Boże...Niech się w końcu odpier**oli! Poszedłem do Łazienki, która była obok, zrobiłem co trzeba i spowrotem byłem w sypialni. Założyłem czarne jeansy, białą koszulkę, Czarną bluzę , z czego podwinąłem rękawy i oczywiście czarny FullCap. Pocałowałem Martynę i zszedłem na dół. Podszedłem do lodówki, kiedy coś mnie zaniepokoiło. Zrobiłem trzy kroki w tył. Gdzie jest Łozowski? Czyżbym zaspał? Godzina 9.20. Nie... Spojrzałem przez okno, jego fura stoi...Tak samo jak moja i Ameli...Amela..? Szybkim krokiem poszedłem na górę i uchyliłem drzwi do jej sypialni. Zobaczyłem Amelę wtuloną w Wojtka. Wyglądali uroczo. Szybko cofnąłem się do naszej sypialni. 
- Martyna!
- Y? Co? Tomek, o co chodzi? - mówiła jeszcze nie przytomna.
- Chodź coś zobaczyć..Amela...- usłyszała to imię i chyba pomyślała, że coś się jej stało, więc zerwała się na równe nogi. 
- Co? Co się stało? - pytała niezapokojona.
- Nie nic..Cicho bądź i chodź za mną. - obydwoje cichutko podeszliśmy pod drzwi do sypialni. Martyna nie wytrzymała.
- O kurde! - Wojtek i Amela szybko się obudzili, lecz nadal przytuleni do Siebie. 
- No no no...Łozuś...Zostawiam Cię na niecałe 10 godzin a tu takie numery...
- Co? A...Nie do niczego jeszcze nie doszło. - Amelia spojrzała na Wojtka.
- Jeszcze? - zapytała
- E .. no...- Wojtek próbował się wykręcić. - Czy my nie musimy iść na próby?
- Musimy. Chodź! - Łozo szybko się ubrał, wziął dla nas śniadanie i wyszliśmy

*Martyna*

- Martyna to nie tak... - Amela chciała coś powiedzieć.
- Nie tłumacz mi się. Wiedziałam, że jak was poznamy to od razu wpadniecie sobie w oko.
- Co? To wy mieliście plan żeby nas zesfatać? 
- Co? Nieeee. - zaśmiałam się i oberwałam poduszką w głowę. Wygłupiałyśmy się chwilę, a potem ogarnęłyśmy zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy. Ja do centrum handlowego, a Amela do domu.
Jak zwykle pojechałam do Złotych Tarasów. Nie wiem dlaczego zawsze tutaj przyjeżdżałam. Tak po prostu chyba. Zastanawiałam się co moge sobie kupić. czy ja w ogóle czegoś potrzebowałam? A no tak. Buty. Miałam sobie kupić nowe szpilki i botki. Sporo mi się zeszło zanim znalazłam odpowiednie. Co do butów mam duże wymagania. Zgłodniałam więc postanowiłam iść do SubWay'a. Zamówiłam jak zawsze tą samą kanapkę i usiadłam przy tym samym stoliku. Nie było z kim porozmawiać, więc zaczęłam myśleć, o tym co wpadnie mi do głowy. Moje myśli posunęły się do Tomsona. Wyobrażałam sobie nasz ślub. Ja w pięknę białej sukni i długim welonem, prowadzona przez tatę. A przy ołtarzu Tomek w czarnym garniturze i czarnym FullCapie. Tak, to musiałoby wyglądać zabawnie. Z moich marzeń wyrwał mnie znajomy ktoś.
- No witam..Sama tak...bez Tomusia - to był Marcel.
- Pozowlił Ci się ktoś tu przysiąść.? Tomek jest w pracy. Nie opie*dziela się tak jak nie którzy.
- Pff...Ja nie muszę pracować...Mam od tego swoich ludzi...A i tak zarabiam.
- No i...? Chwalisz się, że masz kase?
- Nie...Ja Ci tylko próbuje wyjaśnić, że źle zrobiłaś rzucając mnie maleńka.
- Odwal się okej? - wstałam i już chciałam iść kiedy Marcel złapał mnie za rękę.
- Martuś. Zostań ze mną. Pojedziemy do mnie...Będzie tak jak dawniej.
- Co? O nie...Co to..to nie. Spieprzaj! - i wyrwałam mu rękę
- Okej, będziesz mnie jeszcze przepraszać, że mi odmawiasz...Zobaczysz...
_________________________________________________________________________________
Taaaaki krótki Baaaardzo, ale nie mam weny :(





4 komentarze:

  1. Jak zawsze super ^.^ kiedy kolejny ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten weekend na pewno dodam ;) Ewentualnie do wtorku ^^

      Usuń
  2. Super rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie ;)
    https://www.wattpad.com/479590632-blue-eyes-wojtek-%C5%82ozowski-fanfiction-wst%C4%99p

    OdpowiedzUsuń