niedziela, 6 października 2013

Rozdział 7

  Byłam zszokowana tym co zobaczyłam. Miałam poznać chłopaków z Afromental, ale nie tak bardzo, przynajmniej nie na razie. Stałam jak wryta. Tomson tak samo. Chłopaki z zespołu kiedy nas zobaczyli zawstydzili się i ucichli. Nastała nie komfortowa cisza. Patrzyłam na wszystkich pokolei. Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć. W końcu zaczął Tomson.
- Martyna ja... - chciał coś powiedzieć ale ja już nie wytrzymałam. Wybuchnęłam śmiechem.
Śmiałam się na prawdę długo - Przepraszam. - wykrztusiłam z Siebie.
- Martyna może poszłabyś mi kupić kawy? Automat jest piętro niżej.
- Jasne. - i zeszłam na dół do automatu.
*Tomson*
- Popier**liło Was?! - krzyknąłem
- Tomson, stary słuchaj. Była tu jakaś babka. Ona do nas, że chce nas na okładce jakiegoś tam magazynu. - zaczął Baron.
- To my sobie myślimy 'Skoro i tak czekamy na Ciebie, to czemu nie'. Zrobiła nam pare fotek, a potem zapytała czy chcielibyśmy pamiątkowe zdjęcie w bokserkach. - dodał Łozo
- A, że wczoraj troche nas poniosło z alkoholem zgodziliśmy się. - odparł Śniady
- No dobra wiem, że często przesadzacie z procentami, ale to ku*wa nie mogliście się ubrać?! - zapytałem wkurzony.
- No mogliśmy, ale jak się potem okazało, że ta babka to nie jest ani fotograf, ani reporterka ani nic, tylko nasza zbzikowana fanka... - powiedział Dziamas
- A do tego zabrała nam ku*wa wszystkie ciuchy. 
- Nie mogliście jej złapać? - zapytałem rozbawiony.
- Tsa...Jak chcesz to lataj sobie w samych bokserkach goniąc jakąś laske... - dodał Torres, a ja zacząłem się śmiać.
- Tak tak, śmiej się. Kiedyś po koszykówce, jak zabierzemy Ci ciuchy ciekawe czy też będziesz się tak śmiał. - odpowiedział Lajan.
- Ku*wa! Wy to jednak jesteście idiotami!
- Co? - zapytali wszyscy na raz.
- Każdy z was w szafce ma ciuchy na zmiane. - zacząłem się śmiać, a oni wszyscy najpierw spojrzeli na siebie a potem sami zaczęli się śmiać. 
- Idźcie się ubrać, zanim wróci Martyna.
- No już idziemy..- i wszyscy poszli się ubrać. 
Siadłem na krześle i położyłem nogi na biurko, czekając na nich albo Martyne. Wtedy dostałem sms-a.
'Czemu Cię dzisiaj nie było? Tęsknie. Twoja M.' Ku*wa znowu ona? Niech się ode mnie odwali. 
- Już jestem. - weszła Martyna i postawiła kubeczek gorącej kawy. 
- Dzięki słońce.
- A gdzie reszta Afromentalowców? - zapytała jeszcze rozbawiona całą tą sytuacją
- Poszli się ubrać.
- Czy możesz mi powiedzieć dlaczego oni byli w samych bokserkach? - i znowu wybuchnęła śmiechem. Opowiedziałem jej o tym wszystkich co powiedzieli mi chłopaki. Wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
- Jesteśmy! - krzyknął Wojtek wchodząc.
- No, a teraz kochanie przedstawię Ci naszych golasów. - Martyna znowu zaczęła się śmiać. A chłopaki zrobili minę 'Poker Face'.
- No co...Było się ubrać. - zaśmiałem się. 
- Haha, bardzo śmieszne -_-.
- No dobra to tak. Martyna to jest Wojtek czyli Łozo; Olek czyli nasz Baruś...y znaczy Baron; Tomek jako Torres; Grzesiu czyli Dziamas; Bartek jako Śniady i oczywiście Wojtek numer 2 jako Lajan. No i ja Tomek jako Tosmon! A to Martyna.
- No czeeeść - powiedział Łozo, całując Martyne w rękę jak prawdziwy Gentelmen.
- Tsa...Oszczęść sobie Łozuś. - zaśmiał się Baron.
- Dobra to ja odwiozę Martyne i jestem spowrotem za pół godziny.
- Nie, zostań ja wróce sobie taksówką. I tak umówiłam się z Amelą.
- Hm..Amela a kto to? - zapytał zaciekawiony Łozo
- Moja przyjaciółka. Nie bój się jeszcze ją poznasz. Nie przeszkadzam już więcej, uciekam. Buziaki. - i wyszła.
- Martyna.! - wybiegłem za nią na korytarz
- Hę?
- Pamiętaj o obiedzie. - mrugnąłem do niej oczkiem.
- Jasne, - pocałowała mnie na pożegnanie, uśmiechnęła się i wyszła.
*Martyna*
Wyszłam przed budynek i złapałam pierwszą lepszą taksówkę i pojechałam pod blok Amelii. Na szczęście mieszka niedaleko domu Tomsona. Szybko wstukałam kod dostępu i weszłam do środka. Zapukałam do drzwi i od razu otworzyła mi Amela. W tej chwili nie miała żadnego faceta więc przez jakiś czas mieszkała sama.
- No czeeeeeść. - zawołałam. Przypomniałam sobie obraz chłopaków w bokserkach i się zaśmiałam.
- No hej...Coś ze mną nie tak? Mam coś na twarzy?
- Nie nie...
- To mogę wiedzieć czemu sie ze mnie śmiejesz?
- Oj zaraz Ci opowiem. Mogę wejść?
- Jasne, chodź.
Weszłyśmy do środka. Opowiedziałam jej całą historie z Marcelem, że mieszkam u Tomsona, że poznałam chłopaków z Afromental, choć pierwsze wrażenie było trochę...zadziwiające? Oryginalne? 
- Co? Hahahaha! ♥ To musiało być świetne. Ale dlaczego o historii z Marcelem dowiaduje sie dopiero teraz? Myślałam, że powiesz mi od razu jak coś się stanie..
- Wiem, przepraszam, ale tyle sie działo, że nie było kiedy. Ale wiesz Tomson dał mi ultimatum..
- Co Ci dał? - zapytała zdezorientowana.
- No..Oj jak Ci to wytłumaczyć. Tak jakby przysługa za przysługę...
- No...? - dopytywała
- Muszę mu robić obiady.
- Serio? Hahahahahaha...ale untimatum. 
- Ultimatum. 
- Oj tam.
- No więc, będę musiała już lecieć, ale wiesz dziś jak wspomniałam Tomsonowi, że do Ciebie jadę, to Łozo był na prawdę zaciekawiony Tobą. Chciał wiedzieć kim jesteś itd. 
- O miło. - uśmiechnęła się.
- Mam pomysł!
- No dawaj! - dodała Amela.
- Na obiad zaproszę Łoza.
- No okej...Ale po co...Troche nie rozumiem.
- Oj...skoro chciał Cię tak poznać to pozna - dodałam.
- A...rozumiem. Mam czuć się zaproszona na obiad? ^^ - zapytała
- No tak. Ale musisz mi pomóc w nim
- Okej, tylko wezmę ciuchy na zmiane. - szybko poszła po torbę wpakowała jakąś sukienke i szpilki i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do samochodu Amelii i ustawiłam adres domu w GPS-ie. Za około 10 minut byłyśmy na miejscu. Co prawda tylko chwilkę. Przez ten czas wzięłam jakieś torby na zakupy i zadzwoniłam do Tomsona aby zaprosił Łoza na obiad. Był zachwycony tym pomysłem.A Amelia zdążyła obejrzeć dom.
- No..Umiesz się ustawić.
- Sie wie! - zaśmiałyśmy się. 
Pojechałyśmy do najbliższego supermarketu i zrobiłyśmy zakupy. 
- Hmm...To co mamy w dzisiejszym menu szefowo? - zapytała Amelka
- Hmm...Co powiesz na faszerowanego kurczaka prażonymi warzywami i do tego tłuczone ziemniaki. 
- No nie będzie źle...- dodała. - A faszerowałaś kiedyś Kurczaka? Bo ja nie.
- Nie. - zaśmiałyśmy się.bo
- Schabowe! - rzuciłyśmy obydwie.
Zrobiłyśmy zakupy i wróciłyśmy do domu. Od razu zaczęłyśmy robić obiad. Zbliżała się 17, obiad był gotowy, natomiast my nie. Szybko poszłyśmy do łazienki i obydwie wyprostowałyśmy sobie włosy. Założyłam czerwoną sukienkę i czarne szpilki, a Amela granatową również z czarnymi szpilkami. Schodząc na dół. Zobaczyłam, że Tomson podjechał na podjazd razem z Łozem.
- Amela! Już są!
- Idę.
Stanęłyśmy przed dużym lustrem na korytarzu i patrzyłyśmy na siebie. Wyglądałyśmy na prawdę bosko. Zrobiłyśy sobie kilka zdjęć i odkręciłyśmy się  akurat weszli chłopaki. 
- Hej! No... Się odstawiłyście.
- Dla Ciebie zawsze. - powiedziałam i pocałowałam Tomka.
- Yhyyhy..
- A...Amela to Wojtek czyli Łozo, Wojtek to Amelka. 
- No czeeeeeść - i znowu zachował się jak Gentelman.
- Mam wrażenie, że witasz tak wszystkie nowo poznane dziewczyny.  - zaśmialiśmy się
Usiedliśmy do obiadu. To była na prawdę świetna atmosfera. Przez to, że wszyscy się napili Wojtek i Amelia nie mogli wrócić do domu. Wydaje mi się, że spodobali się sobie. Kiedy skończyliśmy sprzątać po obiedzie była godzina 22. Chłopaki musieli na 10 być w studiu, więc mieliśmy iść spać.
- Tylko wiecie co...Jest problem. Mam tylko jedno łóżko dwuosobowe i sofe. - dodał Tomson.
- Nie ma sprawy. Prześpię się na kanapie - rzucił Łozo.
- No to dobranoc. - i poszłam z Tomsonem do Sypialni... Trochę działo się tej nocy pomiędzy nami. Ale w końcu jesteśmy razem.
*Amelia*
Spojrzałam na zegarek. Była 23, a ja nadal nie spałam. Cały czas myślałam o Wojtku. Cały wieczór rozmawialiśmy...Niemożliwe, żebym się zakochała od pierwszego wejrzenia. A może... Ale najbardziej nie daje mi spać ta myśl, że Łozo śpi na kanapie. Zakręciłam się w kołdrę i zeszłam na dół. Przechodząc obok drzwi Tomka i Martyny usłyszłam różne dźwięki. Cicho się zaśmiałam i zeszłam na dół. Wojtek też nie spał.
- Nie śpisz? - zapytał kiedy mnie zobaczył.
- Nie mogę, a Ty czemu nie śpisz?
- Szczerze? Mają nie wygodną kanapę.
- To chodź położysz się w sypialni. - zaproponowałam
- Nie pozwolę Ci spać na kanapie. Idź spać.
- Co? Nie mam zamiaru spać na kanapie. Chodź. - złapałam go za rękę i poszliśmy na górę. Położyłam się, a on obok. 
- Dobranoc. - szepnęłam
- Dobranoc. - odkręciłam się plecami do niego... Nie mogłam zasnąć. Cały czas czułam jego wzrok na sobie. Odkręciłam się, patrzył się na mnie.
- Śliczna jesteś wiesz? - powiedział i się uśmiechnął, a ja odwzajemniłam to. Nie wiem kiedy, ale nasze usta się zbliżyły. Pocałunek był namiętny... Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Przytuliłam się do niego i usnęłam.

3 komentarze: